Recenzje

Brodka - Clashes

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
30.06.2016
Monika Brodka jest jedną z najbardziej poszukujących i zarazem najbardziej nieprzewidywalnych artystek polskiej sceny muzycznej. Każdy kolejny album wokalistki pokazuje jej rozwój i zupełnie inne oblicze. Można też zaryzykować stwierdzenie, że wydając nową płytę, jednocześnie odcina się od wcześniejszych albumów.

Obywatelka świata

Było tak w przypadku doskonałej "Grandy", po której pierwsze, komercyjne przeboje takie jak "Znam cię na pamięć" czy "Ten” stały się dla Moniki niemal powodem do wstydu. Podobnie jest i tym razem, przy okazji albumu "Clashes". To już zupełnie inna Brodka, z szerszymi muzycznymi horyzontami i nową wizją swojej kariery. O ile "Granda" szturmem zdobyła serca młodych, beztroskich bywalców letnich festiwali, tak jej nowe dzieło wymaga od odbiorców dojrzałości i większego skupienia.

„Clashes” pokazuje, że życie składa się nie tylko z zabawy. To jednak nie jedyna zmiana, jaka zaszła w wokalistce przez ostatnie lata. Na poprzednim krążku Brodka bazowała jeszcze na swoich korzeniach, czerpiąc m.in. z góralskiego folkloru. Dziś pokazuje, że jest obywatelką świata. Nowa płyta niesie ze sobą nie tylko inne nastroje, ale jest również podróżą przez rozmaite kontynenty i kultury.

Fani Brodki czekali na nowy album naprawdę długo, ponieważ wspominana już „Granda” ukazała się w 2010 roku. W międzyczasie wokalistka wypuściła jeszcze EP-kę „LAX” z przebojami „Varsovie” i „Dancing Shoes”, lecz longplay wydany po sześciu latach bywa w showbiznesie traktowany już jako comeback. Jednak Brodka w swojej karierze stawia nie na ilość, lecz na jakość. Już przy pierwszym kontakcie z nowym materiałem słychać, że „Clashes” to płyta dokładnie przemyślana, a Monika przez ostatnie lata ciężko pracowała, kompletując nowy repertuar.

Dla kolekcjonerów

Pisząc o Brodce, nie można nie zauważyć, że wszystkie jej płyty ukazały się w ostatnim czasie na winylu. Oczywiście, nie na każdą pozycję jest równie ogromne zapotrzebowanie. Reedycja wczesnych albumów to nic innego, jak wyczucie koniunktury przez poprzednią, dużą wytwórnię Moniki. Notabene wytwórnię, której winylowe wznowienia powszechnie nie cieszą się pochlebnymi opiniami. Tymczasem „Clashes” to pierwszy album, który powstawał ze świadomością umieszczenia go na tym właśnie nośniku.

Play It Again Sam, w połączeniu z polskim Kayaxem, wykazali się zdecydowanie większym szacunkiem do kolekcjonerów winyli. Świadczą o tym nie tylko wrażenia słuchowe (bardzo dobre brzmienie!), ale także wizualne. Oprawa graficzna intryguje równie mocno jak muzyka. Design albumu jest bardzo spójny i przemyślany, jeżeli chodzi o zastosowane fonty i barwy. Fioletowy winyl i zielony label swoimi odcieniami korespondują z fotografią na okładce. Dodatkowo wraz z płytą otrzymujemy sześć pocztówek pokazujących nowe wcielenia Brodki, a także – co za granicą jest już standardem, a w Polsce niekoniecznie – kod z dostępem do albumu w wersji cyfrowej. Po dokładnym obejrzeniu opakowania, czas przejść do zawartości.

Kołysanki o przemijaniu

Szoku można doznać już przy otwierającym krążek „Mirror Mirror”. Od strony muzycznej jest to właściwie mroczna, nostalgiczna kołysanka. Brodka spokojnym i dojrzałym głosem śpiewa tutaj o przemijaniu. Nijak to się ma do zadziornej, lekko pyskatej dziewczyny, która jeszcze niedawno groziła, że porachuje kości natrętnemu zalotnikowi. O tym, że wokalistka zamierza zaserwować nam zupełnie nowe oblicze świadczył także pierwszy singiel zapowiadający krążek.

„Horses” niemal od razu zdobył 1. miejsce na liście radiowej Trójki, jednak nie jest to najlepszy utwór na płycie. O jego sukcesie zdecydowała – a jakże – ciekawa kompozycja i lekko-garażowy aranż, jednak myślę, że zwyczajna tęsknota fanów za Brodką również zrobiła swoje. Zaletą „Horses” jest to, że w miarę dokładnie oddaje klimat całego albumu, natomiast radziłbym nie bazować tylko i wyłącznie na tym jednym singlu. „Clashes” skrywa w sobie zdecydowanie więcej barw, których nie dostrzeżemy, jeśli nie wysłuchamy albumu w całości.

Mrok, egzotyka i psychodelia

Pierwsze, tak wyraźne zetknięcie z obcą kulturą gwarantuje „Santa Muerte” – inspirowane podróżą Brodki do Meksyku. Oparty o tradycyjne muzyczne motywy z tego regionu, opowiada o śmierci w sposób metafizyczny, ale na pewno nie depresyjny. To jeden z utworów, który najlepiej pokazuje rozwój artystyczny Moniki. Kolejnym egzotycznym utworem na płycie jest „Haiti”. Myli się jednak ten, kto liczy na relaksacyjne dźwięki rodem z tropikalnego kurortu. Brodka swoją muzyką pokazuje mroczną i mistyczną stronę wyspy, której nie pozna pierwszy lepszy turysta.

Trudny temat porusza także napawający niepokojem „Can’t Wait For War”, który podobno jest odpowiedzią na ciężką sytuację polityczną Ukrainy. Wyrazisty werbel i dęciaki wiernie przywołują klimat strachu i nadchodzącej bitwy. Na płycie czeka nas dużo podobnych odczuć. Nie nazwałbym jednak „Clashes” dziełem przepełnionym pesymizmem. Utwory takie jak „Kyrie”, czy „dreamstreamextreme” bywają mroczne, lekko psychodeliczne, jednak wprowadzają nas w eteryczny, senny świat. W tej ostatniej piosence bardzo wyraźnie słychać m.in. wpływ znanej z dream-popowych kompozycji Lany Del Rey.

Spośród wszystkich utworów na albumie, ewidentnie wyróżniają się dwie pozycje. Pierwsza to „Up In The Hill” – jedyna pogodna piosenka na „Clashes”. Sympatyczny numer z gitarą w roli głównej i klimatem lat 60. wprowadza nieco oddechu, na czym zyskuje cały album. Kolejnym charakterystycznym utworem jest punkowe „My Name Is Youth”, które pokazuje, że mimo nowych doświadczeń, Brodka nie do końca pozbyła się zadziorności z poprzednich płyt. Zakładam, że numer ten będzie najgorętszym momentem trasy promującej wydawnictwo. To także drobny sygnał, że drzemie w artystce jeszcze wiele innych dźwięków i twarzy, które być może zostaną nam zaprezentowane w pełnej krasie przy następnych albumach.

„Clashes” to niełatwy album, który wymaga od odbiorcy uważnego słuchania. Swoją muzyką, Brodka niemal wchodzi do naszej głowy i wręcz każe podążać wytyczoną przez siebie ścieżką. Jeżeli jednak poświęcimy temu materiałowi trochę czasu, dotrą do nas wszystkie jego atuty. Pewnie dlatego ta płyta, jak żadna inna z dorobku wokalistki, pasuje do winylowej edycji. Nie da się jej włączyć i wykonywać w międzyczasie inne, codzienne sprawy. Należy usiąść i ze spokojem delektować się tymi artystycznymi dźwiękami. Aż miło obserwować, jak co raz więcej zagranicznych mediów interesuje się tym wydawnictwem. To album na światowym poziomie.

Wykonawca: Brodka
Tytuł: Clashes
Rok: 2016
Label: PIASR870LP
Wytwórnia: Play It Again Sam / Kayax

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.