Vinylowa5

John Porter

Jakub Krzyżański
Jakub Krzyżański
14.02.2023
John Porter – walijski muzyk, wokalista, kompozytor i tekściarz. Od 1976 roku tworzy i mieszka w Polsce. Należał do wczesnego składu zespołu Maanam. W 1980 roku wydał z własną grupą Porter Band album Helicopters, nazywany jedną z najważniejszych polskich płyt rockowych. W późniejszych latach nagrywał solo, a także z innymi artystami, m.in.: Anitą Lipnicką, Nergalem (jako Me And That Man) czy Wojtkiem Mazolewskim. Obecnie współpracuje z wokalistką Agatą Karczewską. Specjalnie dla Psychosondy zgodził się opowiedzieć o pięciu najlepszych pozycjach ze swojej winylowej kolekcji.

Jakub Krzyżański: John, poprosiliśmy Cię o wytypowanie swojej Vinylowej5. To było trudne zadanie?

John Porter: Bardzo! Człowiek chciałby wskazać dużo więcej, ale jak trzeba tyle, to trzeba. Wybrałem więc to, czego słucham najczęściej. 

Jak duża jest Twoja kolekcja?

60-70 winyli, coś koło tego. Tylko wiesz jak to jest, ja kiedyś miałem wszystko na winylu, ale przyszła moda na CD i się przerzuciłem. Pozbyłem się wtedy winyli, które dziś pewnie byłyby warte fortunę. Teraz muszę je odkupywać na nowo, a to jest droga impreza (śmiech). 

Za co cenisz płyty winylowe?

Niedawno oglądałem program o tym, że jakościowo CD dostarcza dużo lepszy dźwięk od winyli, ale mnie to nie przekonuje. Pamiętam mój pierwszy kontakt z kompaktami. Dla mnie ich brzmienie było za ostre, zbyt sterylne. Później je trochę poprawili, jednak nadal to brzmienie winyla jest podobne do tego, jak słyszymy życie. A ja lubię słuchać dźwięków naturalnych, czasem niewyraźnych i niedoskonałych, ale ludzkich.

Gdy nagrywasz nową płytę, zależy ci, żeby ukazała się również na winylu?

Pewnie! Nie tylko dla samego dźwięku i klimatu. Obecnie jest to przede wszystkim dobry ruch biznesowy. Ludzie powoli przestają kupować CD. Są nawet plotki, że Empik może w ogóle zrezygnować ze sprzedaży kompaktów. Moja ostatnia płyta z Wojtkiem Mazolewskim wyszła na winylu. Następna, którą nagrywam z Agatą Karczewską, też będzie winylowa. 

Kiedy możemy się spodziewać premiery?

Myślę, że w maju, jeżeli wszystko dobrze pójdzie, bo wiadomo, jak to jest w tym kraju. Ale wydaje mi się, że nic złego po drodze nas nie spotka. 

Super, zatem trzymajmy kciuki. A teraz podziel się z nami piątką płyt, które wybrałeś do naszego cyklu. 

Joni Mitchell – Blue (1971)

Dla mnie to absolutny klasyk. Joni Mitchell pokazała w tych utworach swój geniusz, a wtedy, jako kobieta, musiała przekonać do siebie takie dość szowinistyczne środowisko muzyczne. Ten album jest piękny, dobrze nagrany, wszystko na nim cudownie brzmi. Poza tym, to płyta z mojej hipisowskiej młodości, co też ma duże znaczenie, bo kiedyś czytałem, że każde pokolenie słucha swojej muzyki i ja się z tym zgadzam. Kiedyś miałem pierwsze wydanie Blue, do pewnego momentu kupowałem wszystkie płyty Joni. Dziś mam reedycję, ale to też dobrze.

Jackson Browne – Late for the Sky (1974)

Jackson Browne być może jest trochę mało znany w Polsce, ale dla nas, hipisów, to był wtedy król. Prezentował takie typowo amerykańskie, folkowo-alternatywne granie. Jego teksty były bardzo mądre, znaczące dla młodego człowieka. Przez swoje piosenki stał się w moich kręgach nawet takim hipisowskim guru. Ale nawet dzisiaj, po latach, jest to piękny album. Jeżeli dobrze pamiętam, to jedna z ostatnich płyt, jakie kupiłem przed swoim wyjazdem z UK. Ciekawe, gdzie się teraz podziewa ten mój oryginalny egzemplarz…

Orville Peck – Pony (2019)

A teraz szok, bo będzie coś nowego. Orville Peck to mój ulubiony artysta poprzedniego roku. Poznałem jego płytę dzięki Agacie Karczewskiej, z którą współpracuję. To zupełnie nowa fala country, nie taka z banjo, tylko bardzo konkretna muzyka. Gay-country – można to tak nazwać. Orville Peck jest bardzo ważną postacią i w Stanach osiągnął już dużą popularność. Super artysta, zapamiętajcie jego nazwisko. Mam nadzieję, że zagra kiedyś w Polsce, ale najpierw chyba musieliby u nas zmienić rząd (śmiech).

David Bowie – Hunky Dory (1971)

Absolutny klasyk i mój ulubiony album Davida. Pamiętam, że byłem na jego koncercie w czasie wydania tej płyty. On był jeszcze wtedy początkującym artystą, nosił sukienki i bardzo długie włosy. Na scenie występował tylko z gitarą i harmonijką. Ale był genialny! Artyzm w 100%. Wszystko, co zrobił w tej pierwszej połowie swojej kariery, znaczyło w muzyce coś nowego.

The Beatles – Revolver (1966)

To był chyba największy przełom w muzyce lat 60. Wcześniej nic takiego nie powstało. Może jeszcze Pet Sounds The Beach Boys, ale Revolver to dopiero było wow! W Tomorrow Never Knows pokazali zupełnie inny, psychodeliczno-elektroniczny kierunek rozwoju. Niesamowite, co oni wtedy osiągnęli, a jeszcze nagrali to wszystko na ośmiośladach. Dla mojego pokolenia to jest absolutnie kultowa płyta. Wydaje mi się, że każdy młody człowiek ją miał. Niestety, ona też nie uchowała się u mnie w pierwszym wydaniu… Fajnie byłoby ją mieć w oryginalnej formie, a nie zremasterowanej i dostosowanej do tego, jak ludzie słuchają teraz.

Jedyny polski portal o płytach winylowych. W sieci już od ponad 10 lat (wcześniej Psychosonda)

Dane kontaktowe

Redakcja Portalu Winylowego
(biuro e-words)
al. Armii Krajowej 220/P03
43-316 Bielsko-Biała

© 2024 Portal Winylowy. All rights reserved.